Maroko jest coraz bardziej popularnym kierunkiem wybieranym przez naszych rodaków. To jeden z najbliżej położonych, tak odmiennych kulturowo, krajów względem Polski. Leży on na zachodnim wybrzeżu Afryki Północnej, pomiędzy Morzem Śródziemnym, górami Atlas, Saharą i Atlantykiem. Oto wycieczka do Maroka!
Aktualnie do Maroka bezpośrednio dolecimy z Polski liniami:
- Wizz Air: z Warszawy do Marrakeszu
Ja swoje bilety kupiłem około 2 miesiące przed wyjazdem. Za loty z bagaż podręcznym ze stolicy, w dniach 26-29 maja, zapłaciłem 208 PLN z Wizz Discount Club. Warto wiedzieć, że jest to jedna z najdłuższych tras w rozkładzie węgierskiego przewoźnika. Podróż trwa ponad 4 godziny. Czas lotu wynagradzają świetne widoki zza okna. Możemy zobaczyć np. Cieśninę Gibraltarską, oddzielającą Afrykę od Europy.
Lotnisko w Marrakeszu robi bardzo dobre wrażenie, jest nowoczesne i dobrze oznaczone. Musicie wiedzieć o paru rzeczach. Przed kontrolą paszportową należy wypełnić formularz imigracyjny, weźcie ze sobą długopis! Lepiej się pospieszyć, zanim cały samolot właduje się w kolejkę.
Strażnicy graniczni strasznie wolno obsługują pasażerów. Rozmawiają ze sobą, nie zwracają na nas uwagi, wpisanie naszych danych do komputera zajmuje im sporo czasu. Mi się udało przejść kontrolę paszportową w pół godziny, ale słyszałem o sytuacjach, gdzie trwało to nawet ponad dwie godziny.
Port lotniczy leży zaledwie 3 kilometry od starej części miasta. Dojedziecie tam łatwo autobusem nr 19. Przystanek znajduje się za postojem taksówek. Bilet w jedną stronę kosztuje 20 MAD (ok. 8 PLN), a w dwie 30 MAD (ok. 12 PLN).
Marokańska waluta podlega restrykcyjnym przepisom – nie wolno jej wwozić ani wywozić z kraju. Jest to skrupulatnie przestrzegany przepis. Oczywiście możemy na pamiątkę wziąć sobie parę dirhamów, ale z większą ilością będzie już problem. Pod żadnym pozorem nie należy korzystać z usług ulicznych handlarzy lub pseudokantorów na bazarach! Kurs dirhama jest ustalany rząd. Więc pieniądze należy wymieniać na lotnisku, w banku lub na poczcie.
Na miejsce zakwaterowania warto wybrać okolicę placu Dżami al-Fana, czyli głównego punktu miasta. Ceny noclegów są naprawdę atrakcyjne. Ja za 3 noce w hotelu Aday zapłaciłem 140 PLN. Polecam! Super właściciel, a pokoje przytulne i czyste. W większości obiektów można płacić także w euro. Nie należy jednak bezpośrednio w hotelach kupować dodatkowych wycieczek. Można mocno przepłacić. O tym, gdzie zarezerwować interesujący nas wyjazd, napiszę poźniej.
Do Maroka jadę w czasie trwającego Ramadanu. Jest to święto w religii Islamu, które nakazuje ścisły post od wschodu do zachodu słońca. Nie można wtedy spożywać żadnych pokarmów ani pić napojów. Jednak Marrakesz to turystyczne miasto. Miejscowi trzymają post w ciągu dnia, ale większość restauracji i sklepów jest otwarta.
Staram się uszanować ich kulturę i w miejscach publicznych nie jem oraz staram się nie pić. Była jedna rzecz, której nigdy nie mogłem sobie odmówić! Świeżo wyciskany sok pomarańczowy za jedyne 4 MAD (ok. 1,5 PLN).
Zwiedzanie zaczynam od Pałacu Bahia. Założony był pod koniec XIX wieku przez wielkiego wezyra sułtana Si Moussa Ba Ahmeda, na własny użytek, pałac ten nosi imię jednej z jego żon. Z placu Dżami al-Fana idzie się do niego jakieś 20 minut. Po drodze mijamy pełno urokliwych uliczek i restauracji. Cena za wejście to 7 EUR (ok. 30PLN). Godziny otwarcia, podobnie jak innych atrakcji w mieście, to 9-17.
Czy warto odwiedzić te miejsce? Nie jest to pałac z prawdziwego zdarzenia, raczej muzeum pustych pomieszczeń. Z wyposażenia nie pozostało nic, po śmierci ostatniego z sułtanów wnętrza zostały rozkradzione. Mam jednak wrażenie, że nie do końca wykorzystuje się potencjał tego miejsca. Mimo wszystko, myślę że warto.
Na zwiedzanie warto przeznaczyć od pół godziny do godziny. W zależności od waszego tempa i ilości robionych zdjęć. Pałac jest jedną z popularniejszych atrakcji w mieście. Musicie liczyć się z kolejkami do kas i większą ilością zwiedzających w środku.
Inni turyści przebywający w Maroku raczej nie przejmują się trwającym Ramadanem. Większość bez skrępowania je i pije na ulicach. Można także spotkać kobiety, te starsze i młodsze, których stroje bardziej pasują na plażę, niż na wyjście do miasta. Lokalni są już chyba przyzwyczajeni do takich obrazków. Widać, że zwracają uwagę na te ładniejsze dziewczyny, ale raczej ich nie zaczepiają.
Czas przejść się po Medynie, a dokładnie po suku, czyli tradycyjnym arabskim bazarze. Można tutaj znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie. Zaczynając od tradycyjnych marokańskich lamp, dywanów, ceramiki, poprzez zegarki, biżuterię, wyroby skórzane, a kończąc na piłkarskich koszulkach.
Very good price my friend! Czyli sztuka negocjacji w Maroku. Jaka jest zasada? Zawsze negocjuj ceny! On mówi 50, ty 10. On 40, ty 12. I tak dalej. Z mojego doświadczenia wynika, że 40% ceny wyjściowej jest w porządku. Warto najpierw pochodzić po bazarze, porozglądać się, a zakupy zostawić na ostatni dzień.
Jest jedna rzecz, której nie warto kupować na targowisku. Są to artykuły spożywcze 'zza granicy’. Za cole, chipsy, przekąski, środki higieniczne zawsze przepłacicie. Po większe zakupy polecam wam wybrać się do Carrefoura, który leży około 20 minut spacerem od placu Dżami al-Fana. Dostaniecie tam nawet… alkohol.
Warto napisać parę rzeczy o bezpieczeństwie w Marrakeszu. Przed przyjazdem dużo czytałem o sytuacjach, które opisywali ludzie. Zdarzały się kradzieże i oszustwa. Mi się nic z tych rzeczy nie zdarzyło. Co nie oznacza, że możecie czuć się beztrosko. Trzeba zachować podstawowe środki ostrożności. Trzeba uważać na kieszonkowców, nie dać się naciąć na zbyt wysoką cenę, uważać na natrętnych sprzedawców.
Dzień dobiega końca. Szykuje się zachód słońca, a z meczetu dobiega głos nawołujący do modlitwy. I teraz zaczyna się to, co w Marrakeszu chyba podobało mi się najbardziej. Dopiero teraz miasto się budzi do życia!
Plac Dżami al-Fana zmienia się nie do poznania! Po zachodzie słońca wszyscy muzułmanie ruszają zjeść posiłek. Lokalni kucharze rozbijają swoje stoiska, wygląda to niesamowicie, wszędzie jest pełno ludzie, nie wiadomo na co się zdecydować. Oczywiście z tych dobrodziejstw korzystają także turyści.
Dopiero tutaj doświadczam słynnego natręctwa sprzedających. Każde stoisko ma swojego naganiacza. Zaczepia wszystkich i twierdził, że to u niego jest najlepsze jedzenie na całym placu. I nie wystarczy powiedzieć „Nie”. Jest tylko jedna budka, która nie potrzebuje takich sztuczek, a żeby tam zjeść trzeba poczekać w kolejce.
Na różnych forach i blogach przeczytałem, że to właśnie przy numerze 14 serwują najlepsze dania. Ciężko mi powiedzieć, czy to racja, bo jadłem tylko tutaj, ale sądząc po ilości gości to lepiej trafić nie mogłem. Podsumowując: krewetki są przepyszne, a kalmary są najlepszymi jakie w życiu jadłem! Ceny: za każdą porcję płacę po 35 MAD (ok. 14 PLN).
Nadszedł kolejny dzień. Dzisiaj planuję wybrać się poza Marrakesz. Opcji jest naprawdę sporo. Można zobaczyć inne miasta, np. Rabat, Agadir lub Casablance. Pojechać na Saharę lub spędzić parę dni na pustyni. Ja wybieram jednodniową wycieczkę, podczas której odwiedzę pustynię Agafay, góry Atlas oraz przejadę się na wielbłądzie. Taka przyjemność to koszt 40 USD (ok. 154 PLN). W cenę, oprócz transportu, jest wliczona także woda, herbata oraz obiad.
Muszę od razu zareklamować tego przewoźnika, ponieważ wyjazd był rewelacyjny! Pełen profesjonalizm, wszystko super zorganizowane, wizyta w domu przewodnika, niesamowite przeżycie. Wycieczkę możecie kupić TUTAJ. Zresztą nawet po komentarzach widać, że to jedna z najlepszych opcji na jednodniowy wyjazd z Marrakeszu.
Pierwszy przystanek to punkt widokowy na pustyni Agafay.
Następnie zatrzymujemy się na tradycyjny marokański napój, czyli Maghrebi. Jest to zielona herbata zmieszana z miętą i sporą ilością cukru. Samo zaparzanie to ważny rytuał i trzeba to robić w dość sporym skupieniu. Pamiętajcie, że w Maroku herbata jest oznaką gościnności i nie wypada jej odmówić
Nie mogło być inaczej, po wypiciu herbaty przewodnik prowadzi nas do stojącego obok sklepu. Także tym razem, nikt nachalnie nie próbuje nam niczego wcisnąć. Na miejscu można kupić kosmetyki z olejkiem arganowym, który nazywany jest „złotem Maroka”. Otrzymuje się go z owoców wiecznie zielonego drzewa arganowego. Przypominają one duże oliwki, w których znajduje się orzech, z którego wytłacza się słodko pachnący olejek. Podobno ma cudotwórcze działanie!
Wsiadamy do busa i po parunastu minutach kolejny przystanek. Czas na obiad! Czeka na nas typowe marokańskie danie, czyli tadżin z kurczakiem i warzywami. Sekret tkwi w glinianym naczyniu, które nazywa się tak samo, jak przygotowywana w nim potrawa. Tależ z przykrywką-stożkiem tworzy „mikroklimat” w środku łącząc ze sobą różne smaki.
Jego podstawowe składniki to mięso, warzywa i przyprawy. Danie to musi być duszone aż 3 godziny i należy do najsmaczniejszych potraw kuchni północnoafrykańskiej. Można użyć w nim najróżniejszych składników jak ryby, suszone owoce czy orzechy.
Najedzeni ruszamy na podbój gór Atlas. Znajdziemy tutaj malownicze krajobrazy: lasy cedrowe, zbocza pokryte śniegiem, namioty Berberów oraz stada kóz, owiec i koni, a także jeziora i wodospady. Zimą można tutaj nawet pojeździć na… nartach.
Najwyższym szczytem północnoafrykańskiego pasma górskiego jest Jebal Toubkal (Dżabal Tubkal) położony w zachodniej części Maroka – jego wierzchołek sięga 4167 m.n.p.m.. Dla Marokańczyków góra stanowi cel pielgrzymek. Według lokalnych wierzeń z jednego ze stromych zboczy spadł ogromny głaz i przygniótł złego dżinna. Głaz leży tam do dziś, tuż obok niego wybudowano świątynię.
Maroko to nie tylko turystyczny Marrakesz i Agadir. W górskich wioskach możemy spotkać Berberów oraz ich potomków. Berberowie są uważani za rdzenną ludność Północnej Afryki. Niestety arabskie władze prowadzą politykę ich wynaradawiania i asymilacji. Musieli na przykład przyjąć Islam, ale dużo większą wagę niż do zawartych w Koranie reguł, przykładają do sił natury.
Nasz przewodnik prowadzi nas do… swojego domu! On i jego brat wyjechali do Marrakeszu w pogoni za dirhamami, a jego rodzina została w górach. Berberzy są bardzo przyjaznymi i miłymi ludźmi z pogodnym nastawieniem do życia. Przy rozmowie chętnie zaoferują filiżankę słynnej marokańskiej herbaty miętowej.
Berberowie nazywają siebie wolnymi ludźmi, postrzegają nas jako niewolników codzienności. Ich zdaniem nie potrafimy cieszyć się przyziemnymi, często niezauważalnymi przez nas rzeczami np: górami, morzem, gwieździstym niebem, pięknym słońcem, czy deszczem.
Czas na ostatni punkt naszej wycieczki – przejażdżkę na wielbłądach. Nie jestem zwolennikiem „męczenia” zwierząt, jak na przykład wjazd dorożką na Morskie Oko, ale wielbłądy wyglądają na zainteresowane i zadowolone, a do tego zawsze chciałem to zrobić.
Jestem pierwszy w naszej grupie i jadę na wielbłądzie „szefie”. Ma on swój charakterek i co chwilę przewodnik musi go uspokajać, ale jest przyjemnie. Przejażdżka nie trwa długo, po 20 minutach wracamy do Marrakeszu.
Dzień kończę standardowo na placu Dżami al-Fana jedząc pyszne krewetki i kalmary, a kolejny rozpoczynam od soku pomarańczowego. Na dzisiaj w planach jest dalsze zwiedzanie Marrakeszu, zakupy oraz odpoczynek.
Meczet Księgarzy to największa tego typu budowla w mieście, która została ukończony w 1199 roku. Niestety, niewiernym wchodzić do niej nie wolno. Na 69-metrowej wieży wzorowano się, budując dzwonnicę katedry w Sewilli. Czubek minaretu zdobią cztery kule. Według legendy jedna z żon kalifów złamała post w czasie trwania ramadanu, a w ramach pokuty przekazała całą swoją biżuterię na przetopienie. Z niej właśnie powstała czwarta kula, która zdobi szczyt.
Za meczetem znajdziemy piękne ogrody, wśród których, szczególnie w czasie Ramadanu, odpoczywają mieszkańcy miasta. Nic nie robią, po prosu leżą w cieniu drzew. Reszta dnia schodzi mi na spacerowaniu po mieście, idę także wysłać pocztówki do Polski. Kartki można kupić na bazarze, ale w znaczki polecam zaopatrzyć się już na poczcie. Kończy się moją podróż do Maroka. Wracam do hotelu, jutro z rana mam samolot powrotny do Warszawy.
Podsumowując, Maroko to jeden z ciekawszych krajów, do których możemy polecieć na pokładzie tanich linii lotniczych z Polski. Chociaż bilety w ostatnim czasie nie należą do najtańszych, to warto polować na okazje. Uważając na naciągaczy na miejscu nie wydamy dużo. Hotele i jedzenie jest stosunkowo tanie. Zachowując podstawowe środki ostrożności w Marrakeszu nic Wam nie grozi, jest bezpiecznie. Wybierając się do Maroka na dłużej warto także zobaczyć: Agadir, Rabat, Casablancę, czy Saharę Zachodnią. Polecam!
0 Comments for “Krótka wycieczka do Maroka”